Obciążenie wynikające z redukcji emisji gazów cieplarnianych spadnie na barki gospodarstw domowych, choć nie jest jeszcze jasne, jak duże będą to koszty. Specjaliści z dziedziny ekonomii przewidują, że w 2024 roku, kiedy skończy się okres działania rządowej tarczy ochronnej, rachunki domowe gwałtownie wzrosną. Ceny mogą nie tylko podwoić się, ale nawet osiągnąć obecnie nieprawdopodobne wartości. Dlaczego?
O ile mogą wzrosnąć stawki za energię?
Porównanie stawek za energię elektryczną płaconej w ramach limitu przysługującego na zasadzie zamrożenia cen, a stawek za nadwyżkę ponad 2-3 tys. kWh daje pewne wyobrażenie o przyszłorocznej podwyżce cen energii elektrycznej. Zamrożona stawka wynosi 0,41 zł/kWh, a stawka po przekroczeniu limitu to 0,693 zł/kWh. Można więc łatwo obliczyć, że obecnie energia elektryczna dla gospodarstw domowych jest o 50-60% droższa, gdy tarcza ochronna nie działa.
Ale to nie koniec wzrostów cen. Rząd, a dokładniej Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ), obarcza politykę klimatyczną Unii Europejskiej, a szczególnie przygotowany do wdrożenia pakiet Fit for 55, całą odpowiedzialnością za nadchodzące gigantyczne wzrosty cen energii elektrycznej i ciepła.
Fit for 55 jest fundamentem do realizacji zaktualizowanego celu unijnego w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych o 55% do 2030 roku – stąd nazwa pakietu.
W państwach, które nie będą realizowały redukcji w przewidzianym tempie, a Polska jest jednym z nich, trzeba będzie płacić znacznie więcej za uprawnienia do emisji, co znacząco podwyższy koszt energii i ciepła. Według MKiŚ, koszty dodatkowych emisji mogą stanowić nawet 40 proc. kosztów produkcji energii elektrycznej i nawet 55% kosztów ciepła.
To oznacza, że każdy wzrost cen wynikający z naturalnego wzrostu kosztów produkcji energii elektrycznej i ciepła, pomnożony przez Fit for 55, zostanie dodatkowo pomnożony, jak przez akcyzę, współczynnikiem 1,44 lub 1,55.
Czy czeka nas nowy podatek od ogrzewania? Zapłacą go ci, którzy ogrzewają swoje domy węglem i gazem.
Koszt zapłacą ci, którzy wykorzystują węgiel i gaz do ogrzewania swoich domów. Tak wynika z najnowszych regulacji Unii Europejskiej, mających na celu redukcję emisji dwutlenku węgla oraz walkę ze zmianami klimatycznymi. Począwszy od 1 stycznia 2027 roku, zacznie obowiązywać system ETS2, który nałoży opłaty za emisję CO2 nie tylko na przemysł, ale również na gospodarstwa domowe. Według prognoz polityków, koszt tony emisji wyniesie około 45 euro. Oznacza to, że właściciele domów ogrzewanych węglem zapłacą za około 6 ton emisji rocznie, co przekłada się na 1200 zł. W przypadku gazu, opłata będzie niższa, ale nadal odczuwalna. Nowy podatek będzie doliczany do ceny paliwa, co skutkować będzie wzrostem cen węgla i gazu. Niektórzy specjaliści alarmują, że może to prowadzić do powstania ubóstwa energetycznego wśród wielu Polaków, którzy nie będą w stanie pokryć kosztów ogrzewania swoich domów.
Czy dotacje z funduszu klimatycznego zrekompensują opłaty za emisję?
Stanowisko polskiego ministerstwa klimatu to raczej jednostronna interpretacja problemu. Niezależnie od dyskusji, czy potrzebujemy tak gwałtownej redukcji emisji i faktu, że Polska jest jednym z nielicznych przeciwników takiej polityki, trzeba zauważyć, że nowy cel klimatyczny UE stanowi wyzwanie, ale także szansę na sprawiedliwą transformację gospodarki w Polsce, przy wsparciu z funduszy unijnych.
Fit for 55 przewiduje utworzenie nowego funduszu z pomocą finansową na projekty przyspieszające zieloną transformację. Fundusz będzie zasilany z dodatkowych opłat za emisję. Według wstępnych obliczeń, Polska będzie największym beneficjentem, a na modernizację energetyki i ciepłownictwa w naszym kraju przeznaczonych zostanie aż 17% środków z tego funduszu. Mówimy tu o gigantycznej kwocie blisko 90 mld euro. Jak łatwo obliczyć, beneficjenci z Polski mogą liczyć na wsparcie rzędu 15 miliardów euro.
Bądź na bieżąco – obserwuj Sobir.pl na Google News
Artykuł przygotował portal https://www.czterysciany.co.pl/